Przeskocz do treści
24 sierpnia, 2008 / junemiller

o kurach – z cyklu ptaki mojego zycia – part 1

Kury byly dlugo moim ulubionym gatunkiem ptactwa, hodowanym przed laty przez moja babcie. Babcia S pochodzi z dalekich lasow i po przeprowadzce do cywilizowanego ( poniekad) Szczecina, pozwolila sobie stworzyc swoj maly Eden. Skladal sie on ze sporego ogrodu warzywno-owocowego oraz malutkiego budyneczku wzniesionego przez Babcie S golymi rekami. W owym budyneczku, zwanym potocznie komorka, miescila sie siedziba moich ukochanych ptakow. Przewinelo ich sie sporo przez komorke i moje edenowe dziecinstwo ale najgodniejsza wspomnien wydaje mi sie Dlugowieczna Trojca.

Zaczne od przywodczyni, niekwestionowanej krolowej, jednoznacznie panujacej dorodnej czarnej kury, nazwanej przeze mnie Gliniarzem. Gliniarz piekna byla ale charakter miala paskudny. Egoizm, pyszalkowatosc, calkowity brak samokrytyki, ze nie wspomne o obzarstwie i lenistwie. Wydawalo jej sie, ze nie jest taka sobie zwyczajna kura z kurnika Babci S, wydawalo jej sie o wiele wiecej. Nikogo sie nie bala, uwielbiala wszczynac awantury z kurami sasiadow a kiedy babcia S kupila koguta ( z mysla o potencjalnych kurczakach albo zblizajacych sie swietach) to biedak skonczyl po kilku dniach otumaniony, podziobany i wtulony w najciemniejszy kat komorki. Zreszta nie tylko Gliniarz nie cierpiala meskiego towarzystwa. Pozosatale kury czy to z natury, czy tez nasladujac krolowa – reagowaly zupelnie identycznie na przedstawiciela odmiennej plci. Po paru probach z regularnie obskubywanymi i gnebionymi psychicznie kogutami, Babcia S dala spokoj i kurnik do ostatnich swoich dni pozostal zenski.

Druga z Dlugowiecznej Trojcy byla Ruda Zoska, pelniaca zaszczytna funkcje damy dworu Gliniarza. Do obowiazkow Zoski nalezalo obskubywanie dzioba monarchini z reztek pokarmu i ustepowanie najlepszego miejsca na grzedzie, tudziez wyszukanych dziur z apetycznymi robakami. Ruda Zoska byla typem dobrowolnego, za przeproszeniem – kuproliza. Co z tego miala? Drugie miejsce w hierarchii KKK ( Komorkowe Krolestwo Kur) a co za tym szlo, niezla wyzerke, grzede itp. W przeciwienstwie do majstatycznie kroczacej czarnej wladczyni, Ruda Zoska dreptala niezdarnie, z ugieta glowa i strachem w tchorzliwych oczkach. Pomimo pewnych korzysci marne jest zycie kazdego kuproliza…

Z radoscia przejde teraz do ostatniej z Trojcy, mojej faworyty – Brudaski. Oto przyklad nieokielznanej, buntowniczej natury. Brudaska przez cale swoje zycie miala gleboko w kuprze: Gliniarza, hierarchie i wszelkie przyjete w komorce zasady. Nie brala udzialu w kurzych zgromadzeniach, trzymala sie zawsze na uboczu. Gliniarz i pozostale kury odnosily sie do niej z pogarda, a ona nie byla im dluzna. Waleczne lwie serce Brudaski bilo mocno w niezbyt urodziwej piersi. Z racji swego charakteru, czesto nie dojadala, sypiala byle gdzie, powydziobywane w walkach piora nie odrastaly a z grzebienia na glowie zostaly zalosne strzepki. Ale jak ja za to wszystko kochalam….Brudaska odwzajemniala uczucie ze zdwojona sila. Wybiegala mi na spotkanie gdaczac w nieboglosy, chodzila za mna po psiemu, dawala sie nawet nosic na rekach. Podobnie jak Gliniarz dozyla sedziwego wieku. Przestala znosic jajka, zrobila sie osowiala. Babcia S dobila ja w koncu litosciwie, Gliniarza tez dobila. A Ruda Zoska zabila sie sama, uduszona drzwiczkami od klatki z krolikami. Coz…kuprolizy z reguly marnie koncza.

Edenu Babci S juz dawno nie ma. Na jego miesjcu wyrosly betonowe kloce i parkingi samochodowe. Lza sie w oku kreci ale takie sa przeciez reguly cywilizowanego (poniekad) miasta. Zadnych Edenow, zadnych komorek ( poza telefonami) , zadnych kur. No chyba, ze kurami mozna nazwac te bezplciowe, bladorozowe garmazeryjne trupki ze sklepowych chlodni i hakow w sklepach miesnych.

Ciekawe dlaczego przez wiekszosc ludzi kury uwazane sa za kosmicznie glupie stworzenia? Korzystajac z moich co prawda dziecinnych ale mocno wnikliwych obserwacji kurzej egzystencji – smiem wyrazic swoj sprzeciw wobec takich opinii. Kury podobnie jak ludzie bywaja rozne i nie ma co schematyzowac. Akurat mnie trafila sie obserwacja kurnika sfeminizowanego. Moze w typowo patriarchalnym kurniku kury nie sa tak indywidualne..? Nie wiem. Jezeli ktos wie cos wiecej w tym temacie to serdecznie zapraszam do dyskusji:)

a w zalaczniku muzycznym cos z Jima Hensona – on na pewno sporo wiedzial o kurach.

3 Komentarze

Dodaj komentarz
  1. kamilaszkolnik / Sier 25 2008 8:54 am

    Ja również wychowałam sie czesciowo na wsi. Powiem tak: Poniewaz na owe dni bylam najmniejszym ludzkim stworzeniem na farmie, każde zwierze poczawszy od kury skonczywszy na krowie, lubilo mi dogryzać (w doslownym tego slowa znaczeniu)…Kiedy kury wychodzily w wiekszej liczebności na żer – ja siedziałam na najwyzszym dostepnym mi punkcie na podworku – przyczepie. Nie sadzilam ze te grube nieloty jednak potrafia unieść sie w powietrze…:) i jak juz raz zaczelam uciekac, tak juz zawsze musialam to robic… Zupelnie nie wiem dlaczego kury po prostu mnie nienawidzily:) Kiedy chcialam przejsc przez podworko do psiej budy pobawic sie z „DŻEKIM” musialam miec kieszenie wypchane po brzegi gotowana kukurydza i ziarnami. Wychodzac z bezpiecznego domu, trzeslam sie jak osika, pewnie w ogole nie wyscibialabym nosa na zewnatrz, gdyby nie zmuszal mnie do tego moj dziadek, wiecznie poirytowany moimi podworkowymi wojnami. Kiedy zalilam sie, przyjezdzajacym w odwiedziny rodzicom, mowili mi prosto w oczy, że zmyslam – po czym prowadzeni przez dziadka do okna, ogladali moj sprint przez podworko w chaosie kurzu, latajacej kukurydzy i ptasich pior…Pękali ze śmiechu….

  2. junemiller / Sier 25 2008 11:29 am

    Kamilo droga ( heh, nie wiem czy wiesz, ale nosisz imie ukochanej kury Gonza) – mnie tez sie zdarzylo byc podziobana przez kury – akurat nie te z kurnika mojej babci tylko z kurnika sasiadow:) heh, a czy w Twoim kurniku byl kogut? to istotne moim zdaniem:)

  3. Kamila / Sier 25 2008 6:24 pm

Dodaj odpowiedź do kamilaszkolnik Anuluj pisanie odpowiedzi